poniedziałek, 8 sierpnia 2016

Jan Szyszko

Klasyfikacja: Ssak z rzędu naczelników, obecnie na szczeblu ministerialnym.

Opis: Odznacza się instynktem łowieckim, który ma wyssany z mlekiem matki. Żywemu raczej nie przepuści. Preferuje siedliska zbliżone do ośrodków władzy. Chętnie wchodzi w stosunki symbiotyczne z rydzykiem obłudniczkiem.

Foto: PAP/Bartłomiej Zborowski

Pochodzenie i ewolucja: Wyewoluował w środowisku naukowym, następnie jednak skolonizował obszary bardzo od niego odległe.

Zacznijmy od tego, że powiemy o Janie Szyszce coś miłego. Jest on uznanym i docenianym badaczem chrząszczy z rodziny biegaczowatych (Carabidae). Proszę się nie śmiać, bo nie ma z czego. Chrząszcze stanowią największy rząd największej gromady świata zwierząt – czyli owadów. Co czwarty opisany gatunek istot żywych to chrząszcz. Jedną z największych rodzin chrząszczy, liczącą ponad 40 tysięcy gatunków, stanowią biegaczowate – jest więc co badać. Istnieje cały dział entomologii – karabidologia – zajmujący się wyłącznie biegaczowatymi. Jan Szyszko jest zatem wybitnym karabidologiem, a także kolekcjonerem. Oprócz imponującej kolekcji owadów, w której biegaczowate zajmują honorowe miejsce, posiadał również cenną kolekcję poroża (z którą wiążą się pewne kłopoty), ale to już rezultat jego działalności pozanaukowej.

Ponieważ większość gatunków zwierząt to chrząszcze, można by było zaryzykować twierdzenie, że żyjemy na planecie chrząszczy. Nie zgodziłyby się z tym zapewne bakterie (których jest znacznie więcej, ale kto by je pytał o zdanie?) oraz Jan Szyszko, który uważa, że planeta Ziemia należy w pierwszym rzędzie do ludzi, a zwłaszcza do ludzi takich jak Jan Szyszko, traktujących całą biosferę jak swój ogródek, w którym to oni ustalają zasady. Częściowo bierze się to stąd, że Jan Szyszko, wychowanek Szkoły Głównej Gospodarstwa Wiejskiego, jest profesorem nauk leśnych, nie biologii, a zatem ma skłonność do traktowania przyrody przede wszystkim jako zasobu gospodarczego. Drzewa są po to, żeby robić z nich meble; jelenie są po to, żebyśmy mieli comber jeleni po prowansalsku i poroże na ścianę. Oczywiście zasobem należy gospodarować rozsądnie, bo inaczej nie będzie z czego robić combru. To gospodarskie podejście wzmocniło się nadzwyczajnie wskutek bliskich związków Jana Szyszki ze środowiskiem skupionym wokół toruńskiego arcyszkodnika, ojca Tadeusza Rydzyka.

Nie wiemy, jaki jest stosunek Jana Szyszki do kwestii pochodzenia i ewolucji życia na Ziemi, choć dziwne by było, gdyby wykładowca Wyższej Szkoły Kultury Społecznej i Medialnej ojca Rydzyka nie był w jakimś sensie kreacjonistą. W każdym razie jego stosunek do środowiska naturalnego jest stuprocentowo kreacjonistyczny. Ziemia jest ogrodem, w którym Bóg umieścił ludzi jako ogrodników, a naczelnym ogrodnikiem Polski ustanawia od czasu do czasu Jana Szyszkę. Jak mówi Leon Chlabicz ze Stowarzyszenia „SANTA” w Hajnówce (organizacji gorąco popieranej przez Jana Szyszkę): „Dęby i jesiony zaczęły umierać, bo utraciły cel życia, gdyż Stwórca stworzył je, żeby je wycinać.” A wycinka to coś, co minister Szyszko lubi najbardziej. Oddajmy mu głos:
Są różne organizacje ekologiczne, które uważają że największym złem jest wycinanie drzew i zabijanie drzewa. To jest wina naszego pokolenia, że tak myślą. Nasze pokolenie powinno się podjąć reedukacji tak myślących i nauczania o zrównoważonym rozwoju. Bo przecież gdyby nie było człowieka, to by nie było Krakowa, a rosłaby w tym miejscu puszcza – taka jak ta Puszcza Białowieska. I gdzie by się wtedy podział bocian, który żyje blisko ludzkich siedzib?

Pomyślmy chwilę: boćki praktycznie nieodróżnialne od dzisiejszego bociana białego żyły sobie już okresie mioceńskim, kilkanaście milionów lat przed pojawieniem się gatunku ludzkiego i zbudowaniem Krakowa. Jakoś dawały sobie radę bez pomocy ludzi. To prawda, że w średniowiecznej Europie gospodarka rolna przypadkiem stworzyła warunki przyjazne dla bocianów, co skłoniło je do budowania sobie gniazd w okolicy gospodarstw ludzkich, ale prawdą jest też, że późniejszy rozwój rolnictwa był z kolei dla bocianów niekorzystny. W większości krajów Europy (z paroma wyjątkami, jak Polska lub Hiszpania) bocian, jeśli nie wymarł zupełnie, to stał się ptakiem rzadkim i zagrożonym. A przecież akurat w tych krajach szczególnie wzrosła liczba siedzib ludzkich, natomiast skurczyły się puszcze. Gdyby Jan Szyszko mógł pełnić funkcję ministra środowiska jeszcze przez dwadzieścia lat, gdzie by się podział bocian? Prawdopodobnie ostatnie okazy, wypchane, służyłyby ludzkości, stojąc w muzeum.

Jan Szyszko był już wcześniej ministrem środowiska dwukrotnie. Po raz pierwszy – w koalicyjnym rządzie Jerzego Buzka (1997-1999). Zrobił wtedy dużo dobrego. Objął całkowitą ochroną wilki, wprowadził moratorium na wycinkę starych drzew w Puszczy Białowieskiej, nagradzał zasłużonych obrońców przyrody. Żeby jednak nie było za słodko, podkreślmy, że pewna skłonność do szkodnictwa ujawniła się jeszcze przed tą pierwszą posadą rządową. Już wówczas Jan Szyszko za psi pieniądz stał się właścicielem ogromnych posiadłości. Jak donosi prasa:
Minister ma w Tucznie nieopodal Piły 170 ha ziemi, dom i prywatną stację badawczą. Grunty nabył w połowie lat 90., gdy był dyrektorem Krajowego Zarządu Parków Narodowych i wiceszefem PC. Zapłacił 100 zł za hektar. Urzędnicy Agencji Nieruchomości Rolnych w Wałczu dziwili się na łamach prasy: – To niemożliwe, żeby ktoś normalnie kupił ziemię tak tanio nawet kilkanaście lat temu.

W polityce jednak nic nie jest niemożliwe. Dodajmy, że nabyte przez siebie grunty Jan Szyszko osobiście wyłączył z obszaru ochronnego Natura 2000, aby zapewnić sobie swobodę gospodarowania, nie przejmując się faktem, że jest posiadaczem terenu, na którym gromadzą się żurawie.

Jeśli jednak porównamy pierwsze urzędowanie ministra Szyszki z działalnością w rządzie zdominowanym przez jego rodzimą partię, Prawo i Sprawiedliwość (2005-2007), można śmiało rzec, że sympatyczny dr Jekyll zniknął. Jego miejsce zajął pan Hyde. Ojciec Rydzyk, którego poparcie tradycyjnie pomaga prominentom PiS-u wygrywać wybory, natychmiast otrzymał upragnioną działkę w okolicy Portu Drzewnego pod kampus swojej uczelni. Dzięki wstawiennictwu ministra szkoła Rydzyka uzyskała dofinansowanie z Funduszu Ochrony Środowiska na nowy kierunek studiów podyplomowych: polityka ochrony środowiska – kompensacja przyrodnicza. Głównym wykładowcą na tym kierunku został nie kto inny, jak prof. dr hab. Jan Szyszko.

Przyrodzie wiodło się gorzej. Wznowienie projektu przeprowadzenia obwodnicy Augustowa przez chronione obszary Doliny Rospudy doprowadziło do rozpętania wojny ministra z biologami, organizacjami ekologicznymi, rzecznikiem praw obywatelskich i wreszcie Komisją Europejską. Wojny tej minister nie wygrał, a kolejny rząd zmienił w końcu przebieg obwodnicy. Z Unią Europejską minister Szyszko zadarł także – i również przegrał – forsując pomysł przywrócenia wiosennych polowań na słonki (biedni myśliwi mogą je szpikować śrutem tylko od września do grudnia). Jan Szyszko nie zapomina jednak takich upokorzeń tak, jak zapomina umieszczać swoje dobra ziemskie w zeznaniach finansowych, do których zobowiązany jest jako urzędnik publiczny.

W roku 2005 senator Henryk Stokłosa, który również łowiectwo wyssał z mlekiem matki, poskarżył się Ministerstwu Środowiska na żubra, który wchodził mu w szkodę. Minister Szyszko wolał pozwolić na odstrzał zdrowego, okazałego byka, niż wypłacić Stokłosie odszkodowanie. Oczywiście senator musiał zapłacić za wydanie pozwolenia: kosztowało go to aż 76 zł (plus znaczek skarbowy za 5 zł). Jakoś jednak wyszedł na swoje: zdobył trofeum myśliwskie, które stało się ozdobą jego kolekcji, a z mięsa żubra narobił sobie kiełbasy. Po coś w końcu Stwórca stworzył żubry.

Tak to brać łowiecka pomaga sobie wzajem. „Darz bór, panie ministrze!” – „Darz bór, panie senatorze!”

Gdy Jan Szyszko nie był już ministrem, ale dzięki łasce Boga i za wstawiennictwem ojca Rydzyka pozostał posłem, wyszło na jaw jego zainteresowanie pseudonaukowymi teoriami spiskowymi. Oto interpelacja poselska nr 16893 do prezesa Rady Ministrów w sprawie „chemitrails”:
Szanowny Panie Premierze! W ostatnich miesiącach byłem wielokrotnie informowany i pytany przez zaniepokojonych ludzi o przyczyny i skutki częstego stosowania, jak określają, oprysków z samolotów metodą chemitrails. Niektórzy kojarzą to z wojskowymi projektami badawczymi w atmosferze, wyrażając zaniepokojenie o swoje zdrowie. Muszę przyznać również, że wiele sprzecznych informacji pojawia się w Internecie.
W zaistniałej sytuacji uprzejmie proszę o udzielenie odpowiedzi na następujące pytania:

1. Co to jest chemitrails?

2. Od kiedy chemitrails jest obserwowane w Polsce?

3. Czy chemitrails jest celowo wywoływane na terenie Polski, a o ile tak, to w jakim celu i jaki to może mieć wpływ na zdrowie człowieka i stan środowiska przyrodniczego?

Z poważaniem

Poseł Jan Szyszko

Warszawa, dnia 2 kwietnia 2013 r.

Można by było pomyśleć, że kto jak kto, ale profesor tytularny potrafi na własną rękę dowiedzieć się, czym są znane każdemu dziecku smugi kondensacyjne pozostawiane przez odrzutowce i nie musi w tym celu zawracać głowy premierowi. Miło nam jednak donieść, że poseł Szyszko uzyskał wyczerpującą odpowiedź.

Z taką kartoteką Jan Szyszko powinien był otrzymać dożywotni zakaz zbliżania się do Ministerstwa Środowiska. Pozostał jednak członkiem PiS-u, serdecznym przyjacielem ojca Rydzyka, jednym ze starych, oddanych towarzyszy Jarosława Kaczyńskiego i „swoim człowiekiem” niektórych stowarzyszeń leśników i myśliwych. To, czy będzie mógł nadal dewastować środowisko naturalne Polski, zależało tylko od tego, czy PiS wróci do władzy. Jego udział w rządzie Beaty Szydło był z góry przesądzony – nawet jeśli Beata Szydło o tym nie wiedziała.

Obecna szkodliwość: Jak Czytelnicy z pewnością zauważyli, Jan Szyszko szkodzi demokracji raczej pośrednio, jako apodyktyczny minister wyznający szalone poglądy i siłą wcielający je w życie na złość wszystkim, wbrew opinii ekspertów, a także wbrew zobowiązaniom międzynarodowym Polski – innymi słowy, z pominięciem lub pogwałceniem procedur normalnie stosowanych w państwach demokratycznych. Bezpośrednie ofiary jego działalności to przyroda i reputacja Polski. Oto kilka przykładów:
Rys.: Ryszard Dąbrowski

Odzyskawszy stanowisko ministra, Jan Szyszko natychmiast przystąpił do wywierania pomsty za swoje dawne porażki na polskiej przyrodzie i jej obrońcach. Zaledwie objął urząd, zwolnił dyrektora Białowieskiego Parku Narodowego, który sprzeciwiał się planowanym przez ministra wycinkom w Puszczy Białowieskiej. Wkrótce odwołał większość składu Państwowej Rady Ochrony Przyrody, powołując na jej nowych członków swoich ludzi, w większości przedstawicieli instytucji leśnych i pracowników SGGW (alma mater ministra); ogłosił przy tym, że traktuje Radę jako „ciało doradcze dla ministra” (wbrew prawu i dotychczasowej praktyce). Zapowiedział doniesienie do prokuratury na organizacje ekologiczne za rzekomą degradację Doliny Rospudy wskutek utrącenia genialnych projektów inżynieryjnych, które promował w latach 2005-2007.

Projekt nowej ustawy o prawie łowieckim, forsowany przez część posłów PiS (oczywiście z Janem Szyszką na czele) z poparciem „ponadpartyjnego lobby łowieckiego”, wycofano w maju 2016 jedynie dlatego, że Jarosław Kaczyński nie lubi polowań. Projekt zakładał m.in. dostęp myśliwych do broni krótkiej, zmniejszenie minimalnej odległości od zabudowań podczas polowania i dopuszczenie dzieci do udziału w łowach.

Sprawa zwiększenia wycinek w Puszczy Białowieskiej, rzekomo zagrożonej przez gradację kornika drukarza, zapewne przez długi czas pozostanie problemem zapalnym, angażującym naukowców, obrońców przyrody, instytucje unijne i opinię międzynarodową, podobnie jak batalia o Dolinę Rospudy. Zapewne walka będzie bardziej zacięta, bo stawka jest wyższa. Minister z radością przyjąłby usunięcie Puszczy z listy światowego dziedzictwa UNESCO, bo jego zdaniem umieszczenie jej na liście było błędem, utrudniającym opiekę nad Puszczą z pomocą pił i siekier. Zagrożenia powodowanego przez kornika nie potwierdzają kompetentni naukowcy, ale jak stwierdził w interpelacji poseł PiS-u Jarosław Zieliński: „Problem ten ma także swój aktualny wymiar ekonomiczny. Przynosi roczne straty z powodu zaniechań w pozyskiwaniu i sprzedaży drewna, które znajduje się we wstępnej fazie inwazji kornika w wysokości 500-700 mln złotych rocznie.”

Orientacja ministra Szyszki w kwestiach naukowych odległych od gospodarki leśnej i karabidologii (ale ważnych dla środowiska) jest ograniczona. Pan minister jest znanym negacjonistą antropogennego globalnego ocieplenia i przeciwnikiem ograniczania emisji CO₂. Jego zdaniem, im wyższa emisja, tym lepiej dla przyrody. A ze wszystkich dwutlenków węgla na świecie najlepszy i najzdrowszy jest ten nasz, polski, narodowy, z polskiego węgla.

Aktualizacja (15 marca 2017): Ustawa liberalizująca przepisy o wycince drzew, złożona dla niepoznaki (i dla przyśpieszenia prac legislacyjnych) jako projekt poselski i uchwalona chybcikiem przez podekscytowanych posłów PiS w warunkach operetkowo-cyrkowych w Sali Kolumnowej Sejmu 16 grudnia, a następnie błyskawicznie podpisana przez notariusza Andrzeja Dudę, okazała się zachętą do masowego wyrębu na prywatnych posesjach. Nowelizacja, którą zapowiadał sam prezes Kaczyński, rzekomo poirytowany skalą masakry, odwleka się, tymczasem piły i siekiery pracują niezmordowanie. Szacuje się, że ofiarą ustawy słusznie określanej jako lex Szyszko padło dotąd półtora miliona drzew. Jan Szyszko dowiódł po raz kolejny (niepotrzebnie, bo już to wiemy), że potrafi wyrządzać w środowisku szkody stokroć gorsze niż wszystkie gradacje korników razem wzięte.

Przyszłość pokaże, czy za tą rzezią drzew stoją tylko głupota i fanatyzm, czy może bardziej konkretna zachęta ze strony lobby deweloperów. W każdym razie pomimo srogich min prezesa nasz minister środowiska odstrzału i wycinki pozostaje niewzruszony i nietykalny, co można śmiało przypisać orędownictwu Naświętszej Panienki i jej namiestnika na tym łez padole, ojca Rydzyka. Ten ostatni sam zalicza się do szkodników naprawdę wyjątkowych i nasz Atlas będzie musiał się nim zająć pewnego dnia.

Cytaty:
  • Nie ulega wątpliwości, że zmiany klimatu są, były i będą i odbywały się również bez gospodarczej działalności człowieka. W ostatnim czasie obserwujemy wzrost temperatury i wzrost koncentracji dwutlenku węgla w powietrzu, ale nie wiadomo czy ocieplenie jest powiązane z emisją dwutlenku węgla. [wypowiedź dla portalu stefczyk.info, 2013]
  • Dwutlenek węgla emitowany w Polsce jest gazem życia dla żywych zespołów przyrodniczych, by stawały się coraz lepsze. [wypowiedź po zakończeniu szczytu klimatycznego w Paryżu, uznana za bzdurę klimatyczną roku 2015]
  • Dziękuję za te zielone mundury, które tutaj siedzą. To polskie leśnictwo, które ma sto lat historii w gospodarce leśnej. Rąbaliśmy te lasy, wycinaliśmy, a mamy ich coraz więcej. Mamy tę swoją polską szkolę ekologii i leśnictwa, która polega także na wycinaniu lasu, gospodarowaniu nim. Nagłośniona sprawa Doliny Rospudy to było nieporozumienie, światowa opinia została wprowadzona w błąd. Przez to, że został zmieniony przebieg autostrady w tamtej okolicy, te tereny są nieużytkowane i niektóre gatunki znikają. Podobnie zaczęło się dziać z Białowieżą. [do pielgrzymów na Światowe Dni Młodzieży, 2016]
  • Dlaczego stosuje się genetycznie modyfikowane nasiona jako pasze w produkcji zwierzęcej? Nie robi się tego dlatego, że są tańsze, bo tak nie jest, ale dlatego, że dają lepszy przyrost masy ciała. (...) To jest powód, dlaczego stosuje się GMO. Skoro jedzenie żywności modyfikowanej genetycznie wpływa na szybsze zwiększenie biomasy drobiu czy trzody chlewnej, to można sobie wyobrazić, że tak samo wpływa to na człowieka. Co to oznacza? Otyłość. W Polsce możemy powoli mówić o pladze otyłości. [wywiad dla Naszego Dziennika, 2015]

7 komentarzy:

  1. Polak,
    Patriota, } stan umysłowy niemożliwy do zdiagnozowania
    Katolik.

    OdpowiedzUsuń
  2. gorąco zachęcam do zgłebienia nauki o nazwie "psychofizjonomika" - i wszystko jasne, ta buzia mówi więcej niż usta.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Drogi Panie Kazimierzu,

      Niestety nie będziemy zgłębiać psychofizjonomiki, albowiem w odróżnieniu od pana ministra Jana Szyszki stronimy od pseudonauki w jakiejkolwiek postaci.

      Usuń
  3. Zajebiste podsumowanie! Tego mi było trzeba. Dzięki.

    OdpowiedzUsuń
  4. Świetny przegląd osiągnięć ministra! dodałbym do tego odebranie czterem organizacjom społecznym obiecanego już przez NFOŚiGW współfinansowania projektów, które otrzymały z Komisji Europejskiej dotacje LIFE

    OdpowiedzUsuń
  5. Drogi Diogenesie,

    Wpadłeś na dobry pomysł z tym atlasem. Oczywiście, masz zagwarantowane zatrudnienie na resztę życia. Nikt nie jest w stanie, i nigdy nie będzie, przedstawić dane o wszystkich wrogach, nawet tych najpodlejszych, polskiej demokracji, szczególnie słowiańskiej demokracji.

    Ale to nie znaczy, że nie należy rezygnować z takiego atlasu. Jan Szyszko to kwintesencjonalny polakatolik, w sensie, w jakim takiego patologicznego pod-Polaka opisał Wacyk.

    Pozdrawiam z Kraju Apaczów, ostatnich wolnych Amerykanów.

    OdpowiedzUsuń